Koniec lata miał wpływ i na naszą relację. Nieco inny tryb dnia, zimne popołudnia i wieczory, mniej okazji do wspólnych wyjazdów trochę oziębiły naszą znajomość. A może obydwoje potrzebowaliśmy przerwy od czułych uniesień i coraz bardziej uzależniających nas emocji? Czy wewnątrz czuliśmy jednocześnie strach przed tym, że tak magnetyzujące seksualne przeżycia mogą się nagle po prostu „w nas” skończyć ? Czyżby miał to być ten moment, gdzie wszystko gdzieś ucieknie i stanie się byle jakie i codzienne? Mogłoby się tak wydawać. Minimum kontaktu przez ostatnie tygodnie i wzajemne zdawkowe odpowiedzi na wiadomości żeby utrzymać kontakt nie sprzyjały nadal utrzymującej się w nas namiętności – przynajmniej z mojej perspektywy tak było.

Jednak długa przerwa w spotkaniach, która nie wiadomo skąd nadeszła i tym razem przyniosła nam kolejny ekscytujący moment w znajomym hotelu – czy przypadkowo wybraliśmy to miejsce? A może chcieliśmy obydwoje wrócić do czegoś za czym tęskniliśmy w ciszy.

Znając już swoje plany na przyszłe dni umówiliśmy się przed weekendem. Nie rozmawialiśmy zbyt długo, nie chcąc zbytnio rozpamiętywać tego co się do tej pory między nami wydarzyło, ale zarówno u mnie jak i u Pana X pojawił się zwrot ”sprawdźmy to” – cokolwiek to dla nas wtedy znaczyło.

Tym razem był to poranek, który ekstremalnie przyjemnie rozpoczął nam tydzień. Jak co dzień wstałam bardzo wcześnie, czując mały niepokój. Przyznam szczerze – wahałam się niejednokrotnie. Może to miejsce do którego od jakiegoś czasu z różnych przyczyn wracaliśmy mniej chętnie.. a może to moja wewnętrzna kobieca niepewność, że nie działam już na Pana X tak jak wcześniej? Na moje wątpliwości miało wpływ jeszcze jedno wydarzenie, ale wspomnę o tym później.

Przed wejściem do hotelu uderzyła mnie mieszanka różnych emocji – nie wszystkie były pozytywne, ale kierowały mnie w tą samą stronę – w stronę Pana X i jego gorącego dotyku. Mawia się, że w chwili rozterek trzeba kierować się przeczuciem – intuicja zawsze chce dla nas jak najlepiej.

I ponownie po otwarciu drzwi hotelowych, wszystkie moje obawy zniknęły. Po minucie całowaliśmy się z utęsknieniem nie móc doczekać się znów swojej nagości. Pan X wyglądał tego ranka wyjątkowo atrakcyjnie. Jego zapach i wpatrzone we mnie oczy mówiły jedno – a ja nie chciałam widzieć w nich nic innego niż znajome pożądanie. Po krótkiej chwili, zdejmując z siebie minimum leżeliśmy już na łóżku a usta Pana X jak na zawołanie pieściły okolice moich ud, długo…namiętnie i mokro…Wydawało mi się , że to ja tym razem byłam bardziej niecierpliwa mimo trwającej oralnej rozkoszy. Niejednokrotnie przy zbliżeniu z Panem X czułam jakby coś ekstremalnie wyjątkowego – co przeżywałam tylko ja podczas spotkania z Panem X i coś co w tamtym momencie łączyło naszą dwójkę (…) Doznanie, którego nie da się do końca teraz opisać, ale jest jednym, które katalogowałam w pamięci jako „wyjątkowa przyjemność „ – nie występowało zawsze, gdy byliśmy razem , ale kilka takich już przeżyłam i pamiętam je każde z osobna równie mocno.

Tamtego ranka kochaliśmy się dwa razy. Pan X nie do końca miał ochotę wypuszczać mnie z pokoju hotelowego, ale plan dnia gonił każde z nas w swoją stronę (…). Ostatnie pocałunki na do widzenia szybko prowadziły nas znów w to samo extremum uniesień…ale musieliśmy się już rozstać.

Różne emocje we mnie narastały czekając na Ślicznotkę w pokojowym hotelu. Ale jeśli miałbym wymienić dwa uczucia które zdecydowanie przebijały się na pierwszy plan to były to ekscytacja i podniecenie. Zupełnie jak ponad pół roku temu kiedy mieliśmy spotkać się po raz pierwszy. Kilka tygodni przerwy wprowadziły małą nutkę niepewności, została ona jednak szybko rozwiana kiedy tylko Pani Quadrifoglio przekroczyła próg. Wystarczyła krótka wymiana spojrzeń i nasze usta splątały się ze sobą w namiętnym i stęsknionym uniesieniu…

Czy pozbyliśmy się obydwoje swoich dotychczasowych obaw? Czy sprawdziliśmy to nad czym obydwoje jeszcze przed weekendem rozmyślaliśmy? A może potwierdziliśmy to co już dawno wiedzieliśmy? – niezależnie od pory roku…trybu dnia i momentu życia – chcieliśmy siebie nadal… tak jak pierwszego razu w marcu ponad pół roku temu (…).

Kilka dni przed (…)


Umówiliśmy się na krótkie spotkanie. Tamtego wieczoru nie mieliśmy obydwoje czasu na nic więcej i chyba też nie chcieliśmy, ale musiałam wykreślić z notatnika jedną rzecz, która nieco mi ciążyła, jako – załatwione. Mówiąc wprost jakiś czas temu Pan X znów uratował mi skórę , a dokładniej sprawił, że mogłam się pozbyć z życiorysu ciążącego na mnie starego finansowego zobowiązania ,aby móc zasypiać spokojniej.
Wieczór był chłodny a w powietrzu było czuć nadchodzącą zimną noc – dosłownie i w przenośni. Pan X czekał na mnie w aucie niedaleko od domu a po wejściu do auta oprócz mocnego zapachu perfum ,który zmieszał się z moim, od Pana X dało się wyczuć drobny dystans.

Chyba zgodzi się ze mną większość czytających to kobiet, że nie zawsze działamy dosłownie… raczej dwuznacznie, tajemniczo i subtelnie pobudzamy zmysły – a przynajmniej ja. Przed wyjściem tamtego wieczoru zmieniałam kilkanaście razy to co na siebie założę – paranoja? Nie dla mnie – za każdym razem kiedy miałam się zobaczyć z Panem X chciałam być perfekcyjna a w tamtym momencie jednocześnie chciałam znów poczuć, że po prostu „mnie chce”…- było inaczej.

Szybka wymiana zdań i uregulowanie zobowiązań nie doprowadziły nas do niczego więcej. Na Pana X nie zadziałała nawet odsłaniająca do połowy moje nogi zwiewna sukienka ,błyszczące stęsknione usta i spoglądanie w księżyc w milczeniu… który w tamtym momencie świecił wyjątkowo jasno – a może zadziałały tylko nie chciał dać tego po sobie poznać ?

Po wyjściu z auta towarzyszyła mi jedna myśl – wszystko co nas do siebie przyciągało – przepadło gdzieś…a ja przestałam być dla Pana X kobietą, którą gonił w myślach(…)

Wieczór był wietrzny i chłodny. Umówiliśmy się na parkingu i chociaż mój plan na ten wieczór był nieco inny, z różnych względów skończyło się tylko na krótkiej rozmowie w aucie, wyjątkowo tym razem nie z pod znaku czterolistnej koniczyny… Kiedy tylko weszła do środka, dosłownie i w przenośni poczułem powiew wiosny. Wróciły wspomnienia a serce podpowiadało tylko jedno. Chociaż nie dałem po sobie tego poznać, na jej widok wszystkie moje zmysły wyostrzyły się i znów miałem na nią ochotę. W ostatniej jednak chwili powstrzymałem się… Odprowadziłem ją wzrokiem, mając przeczucie, że za kilka dni to wszystko co łączyło nas przez ostatnie kilka miesięcy wróci jak bumerang… 😉

P.S Co działo się kilka dni po już wiecie 😉

Bycie kobietą to strasznie trudne zajęcie, bo polega głównie na zadawaniu się z mężczyznami

Joseph Conrad
Wyświetl komentarzeZamknij komentarze

4 Komentarzy

Napisz komentarz