Maj był dla nas wyjątkowo łaskawy. Mieliśmy okazję spędzić w końcu jakiś weekend we dwoje- i to nie jeden, był to jeden z pierwszych. Ciągły niedosyt sprawiał, że dążyliśmy do tego, aby móc nacieszyć się sobą jeszcze bardziej, dłużej i mocniej.
Zaplanowaliśmy drobny wyjazd – chcieliśmy zmienić otoczenie, móc poprzebywać z sobą bez oglądania się przez ramię.. bez ciągłych nerwów czy nie spotka się przypadkiem kogoś znajomego- po prostu beztrosko i przede wszystkim intymnie.
Dzień był po prostu piękny – słoneczny i pozytywnie energetyzujący. Spotkaliśmy się u niego pod domem, po krótkiej chwili przekazał mi kluczyki od auta – nie pierwszy raz z resztą i znów zaczęliśmy wspólną podróż – bez hamulców – dosłownie i w przenośni :P.
Trzeba przyznać że nie kazała na siebie czekać długo. Cóż, jeśli jest się naturalnie pięknym nie trzeba spędzać dużo czasu przed lustrem – uwielbiam ją za to, za jej naturalność i za bycie sobą.
Ponad 500 koni mechanicznych pod maską a obok Pan X – uśmiechnięty i czekający na mnie. Domyślacie się, że podróż minęła dosyć szybko 😛 mimo, iż po drodze mieliśmy ochotę na mały przystanek.. chcieliśmy jak najszybciej dotrzeć na miejsce i znów siebie posmakować. Po dwóch godzinach dotarliśmy na miejsce – dookoła las, cudowna plaża i niezmącona cisza. Już wtedy poczułam, że nie trzeba mi niczego więcej , ale po wejściu do pokoju hotelowego – a dokładniej prywatnego apartamentu z widokiem na morze [po prostu cudo..] czekały na mnie jeszcze większe niespodzianki…przepiękne kwiaty na stole, butelka Prosecco, świeże owoce i kilka prezentów…Poczułam się jak księżniczka – jego księżniczka. Nie wiem czym sobie na to zasłużyłam, ale nie bardzo mnie to wtedy obchodziło – chciałam znów się zatracić a Pan X zwyczajnie zaserwował nam to w najlepszym możliwym wydaniu. Po kilku minutach byliśmy już nadzy i znów mogłam się nim delektować.
Nie opuściliśmy pokoju ani za dnia ani w nocy. Popołudnie spędziliśmy na tarasie jedząc owoce, pijąc Prosecco i słuchając muzyki
Mrs Quadrifoglio
Nie wiem jak to zrobił, ale odpłynęłam wtedy totalnie z rozkoszy… Przez dłuższą chwilę nasze ciała były mokre a my trwaliśmy tak sklejeni niczym dwa puzzle. Nie opuściliśmy pokoju ani za dnia ani w nocy. Popołudnie spędziliśmy na tarasie jedząc owoce, pijąc Prosecco i słuchając muzyki. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym śmiejąc się i całując na zmianę a wieczór.. no właśnie – wieczór przyniósł za sobą jeszcze większe zaskoczenie. Chyba nie wspominałam, że zaplanowaliśmy na ten weekend totalny reset myśli wiecie o czym mówię? Wszystko byłoby dobrze gdyby Pan X nie zmarnował jedynego sprzętu, który mieliśmy ze sobą 😀 – ale jak mówi stare przysłowie „potrzeba matką wynalazków.. :P. Popijając drinka i śmiejąc się prawie do łez nie mieliśmy siebie dosyć – na tarasie.. na kanapie i w łóżku… Niczym trzydaniowa kolacja, którą btw przywieźli nam do pokoju. Było wszystko – szum fal, gwiazdy, mnóstwo śmiechu i piekielnie dobry seks.
To prawda, udało mi się zepsuć coś na co oboje mieliśmy ochotę, tak to jest jak się wyjdzie z wprawy i nie wie się co do czego służy 🙂 Pozostałe zaplanowane przyjemności potoczyły się jednak zgodnie z planem (chociaż jak zawsze wydarzyło się dużo więcej niż zaplanowaliśmy).
Kładąc się spać miałam w głowie jedną myśl – nie chcę wracać. Pan X zaskoczył mnie ponownie pod każdym możliwym względem i trzeba mu to przyznać – potrafi oczarować kobietę.
Wszystko co dobre szybko się kończy, jednak nie tym razem. Była dopiero sobota a przed nami jeszcze cały dzień i kolejna z rzędu wspólna noc. W drodze powrotnej postanowiliśmy zażyć jeszcze trochę nadmorskiego powietrza, zrobiliśmy sobie więc mały spacer. Przez pochmurne niebo co jakiś czas nieśmiało przedostawały się promienie słońca, było jednak wietrznie i chłodno.
Po kilkudziesięciu minutach byliśmy już w aucie, ona za kierownicą, ja na fotelu pasażera, z nieba leniwie sączyły się krople deszczu a z głośników Kora uraczyła nas “Wyjątkowo zimnym majem”. Podróż powrotna minęła nam szybko i spokojnie, oboje byliśmy trochę zmęczeni więc po powrocie pozwoliliśmy sobie na małą drzemkę. Wieczorem w pełni sił i w dobrych humorach znowu przyszedł czas na szaleństwa. Wtedy nie wiedzieliśmy jeszcze że na następne wspólne ekscesy przyjdzie nam trochę poczekać…
O naszym pierwszym razie możecie przeczytać tutaj.
6 Komentarzy
dagomir
Fajna przygoda a te dodatkowe komentarze dodają smaczku i głębi. Tak dalej!
Mrs Quadrifoglio
I taka właśnie była 😉 Dzięki 😉
robaczek
Aż się chce już wiosny! Wesołych walentynek ❤️
Mrs Quadrifoglio
Też już mamy dosyć szarości 😉
Wzajemnie !- dziękujemy 😉